Olej w kuchni dzieli się na dwie kategorie: bezużyteczny i taki do spożywania. Zdrowe dla ludzkiego organizmu i posiadające własności odżywcze są jedynie oleje wyciskane na zimno, nierafinowane. Są najbliższe naturze, której jesteśmy jako istoty ludzkie częścią – olej po prostu wyciśnięto specjalną prasą z podstawowego surowca, dzięki czemu wszelkie cenne składniki są nietknięte. I o to właśnie nam chodzi. A co oznacza termin „z pierwszego tłoczenia”?
Oznacza tylko tyle, że surowiec był tłoczony tylko raz, ale już niekoniecznie, że olej był tłoczony na zimno. Jest to marketingowa zagrywka producentów, umieszczają oni ten napis na butelkach kobylastymi literami, aby konsumentowi olej ten kojarzył się z czymś zdrowym i wysokiej jakości. Tymczasem tak jak w przypadku kosmetyków, należy patrzeć na maleńkim druczkiem podany skład, tak i w przypadku oleju należy dokładnie przyjrzeć się etykiecie, ponieważ olej z dużym napisem „z pierwszego tłoczenia” ma z tyłu drugą etykietę a na niej napis „olej rafinowany”. Taki olej nie nadaje się do spożycia, mimo, że można go nabyć drogą kupna całkowicie po taniości.
Co to znaczy, że olej jest rafinowany?
To znaczy, że został oczyszczony – poddany obróbce w wysokiej temperaturze (powyżej 160 stopni Celsjusza). Z czego został oczyszczony? Ze wszystkiego. Nie tylko z zanieczyszczeń, wody i śluzów, ale też z jakichkolwiek substancji pożytecznych. Powstaje produkt ogołocony ze wszystkiego, nawet nie ma praktycznie smaku i zapachu. Ma za to bardzo zmieniony skład chemiczny, przede wszystkim zawarte w nim kwasy tłuszczowe zmieniły swoją konfigurację geometryczną (tzw. izomer) z konfiguracji „cis” (naturalnej) na izomer „trans” (nie występujący w naturze i w związku z tym biochemicznie nie rozpoznawany przez ludzki organizm, przez co dochodzi w organizmie do wielu reakcji niekorzystnych dla naszego zdrowia).
Zmutowane działaniem człowieka izomery trans powstają gdy człowiek dokonuje gwałtu na naturze i poddaje olej zarówno procesowi rafinacji, czyli oczyszczania jak i procesowi uwodorniania, czyli utwardzania (przy produkcji margaryn i tzw. tłuszczu cukierniczego). Produkty te nie nadają się co prawda do odżywiania organizmu, choć można na nich smażyć i mają długi termin ważności. Oleje robią się dzięki tym procesom kusząco klarowne, a margaryny seksownie smarowne. Prawie jak masło. Z tym, że prawie robi wielką różnicę. Dla naszego zdrowia oczywiście.
Dlaczego oleje wyciskane na zimno są droższe?
Przyjrzyjmy się sekretom produkcyjnym: olej obrabiany na ciepło powoduje zwiększenie wydajności, zaś pozostałe wytłoczyny można również jeszcze raz obrobić i poprzez procesy filtracji i destylacji wydusić z nich jeszcze trochę więcej oleju , w związku z czym jest on tani. Niestety poddanie oleju wysokiej temperaturze powoduje obniżenie zawartości odżywczych poprzez zniszczenie kwasów tłuszczowych i witamin jakie posiadał pierwotny surowiec. My spożywajmy tylko pełnowartościowe, prawdziwe oleje wyciskane na zimno. Lniany, kokosowy, z oliwek, z wiesiołka, z czarnuszki, z ostropestu plamistego, z orzechów różnego typu itd. – jest bardzo duży wybór, można robić oleje smakowe dodając czosnku lub papryczki, można mieszać i próbować do woli!
Jakie oleje kupować?
Przede wszystkim tłoczone na zimno. Musi to być wyraźnie zaznaczone na etykiecie. Na zimno! Poza tym musi zawierać jak najwięcej działających antyzapalnie kwasów tłuszczowych Omega-3, a jak najmniej Omega-6. Prawidłowe proporcje jakie powinniśmy na co dzień spożywać to stosunek 1:1 (jedna część Omega-3 do jednej części Omega-6). Niektóre źródła proponują 1:2 lub 1: 3. Może być nawet 5:1. A co się dzieje dzisiaj? W związku z powszechnym spożywaniem olejów będących bogatym źródłem kwasów omega-6 (np. popularne oleje roślinne: słonecznikowy i sojowy) stosunek ten jest całkowicie zaburzony! Spożywamy o wiele więcej Omega-6, a Omega-3 tyle co nic. Często zaburzenie proporcji w dietach niektórych osób (lubujących się w zawierających ogromne ilości Omega-6 potrawach smażonych, ciastach, wyrobach cukierniczych, fastfoodach itd.) potrafi sięgać nawet 1:30 czyli jedna część niezbędnych nam Omega-3 na trzydzieści części Omega-6! Są jeszcze Omega-9 ale nimi nie będziemy się dzisiaj zajmować.
Najbardziej zbliżoną do ideału proporcję Omega-3 do 6 ma olej lniany. Całkiem niezły choć już zdecydowanie nie tak zdrowy jak lniany jest też olej rzepakowy, pod warunkiem, że jest nierafinowany.